Nigdy nie myślałem, że będę to robił. Uważałem to za głupotę, stratę czasu i pieniędzy, które i tak ciężko przychodziły. Ale kiedy w zeszłym miesiącu w pracy wręczono mi wypowiedzenie – „restrukturyzacja, panie Marianie, kryzys, rozumie pan” – świat nagle się skurczył do rozmiarów pustego portfela i rosnących rachunków. Żona milczała, ale ten jej wzrok, pełny strachu, a nie pretensji, bolał bardziej niż wszystko. Dzieci, już dorosłe, ale ledwo zipiące na swoich śmieciówkach, też nie mogły pomóc. Zacząłem przeglądać ogłoszenia, ale co ja, pięćdziesięcioparoletni magazynier, mogę zdziałać? Pewnego wieczora, przez zupełny przypadek, trafiłem na
kasyno online vavada. Szukałem tutoriala, jak naprawić zepsuty czajnik, a wyskoczyła mi ta reklama. Miałem to zamknąć, ale coś mnie powstrzymało. Może desperacja. Może myśl, że skoro wszystko inne zawodzi, to może ślepy traf?Zarejestrowałem się, tak trochę z przekory. Dostałem te darmowe spiny na start. Pamiętam, że ręce mi się trzęsły, nie ze strachu, ale z jakiegoś głupiego wstydu. Siedzę, dorosły facet, i będę w kółka klikał? Pierwsze kilka gier to była porażka. Pięćdziesiąt złotych, które odważyłem się wpłacić – ostatnie z oszczędności na „czarną godzinę” – topniało w oczak. Czułem się jak kompletny idiota. To miała być deska ratunku? Kolejna głupota. Ale potem, już miałem się wylogować, z rozpędu kliknąłem w jednorękiego bandytę z jakimś egipskim motywem. I stało się. Kółka zaczęły się kręcić, zatrzymały się, zapiszczało. Wygrałem. Nie jakaś astronomiczna suma, ale kilkaset złotych. Serce waliło mi jak młotem. To był pierwszy raz, od wielu tygodni, kiedy poczułem coś innego niż gniew i beznadzieję.Zacząłem podchodzić do tego metodycznie. Jak do pracy. Nie rzucałem się na wszystko. Wybrałem sobie kilka gier, które wydawały mi się zrozumiałe, i grałem po trochu. Kasyno online vavada stało się moim… drugim etatem, powiedzmy. Wstawałem rano, odprowadzałem wnuczkę do przedszkola, szukałem pracy, a wieczorami, kiedy żona oglądała seriale, siadałem na godzinkę. Ustawiłem sobie twardy limit – tracę określoną kwotę, kończę na dziś. Wygram więcej niż limit – też kończę. To była moja dyscyplina. I to zadziałało. Nie oszukujmy się, były gorsze dni, kiedy traciłem te dwadzieścia, trzydzieści złotych i kląłem pod nosem. Ale były i takie, kiedy ta maszyna jakby się otwierała. Blackjack okazał się moim sprzymierzeńcem. Lubiłem tę grę, ten spokojny namysł, liczenie kart w głowie. Pewnego razu, pamiętam, poszło naprawdę dobrze. Grałem może z godzinę, stopniowo zwiększając stawki. I nagle spojrzałem na saldo. Było tam kilka tysięcy złotych. Myślałem, że mi się wzrok przestawił.Wypłaciłem bez problemu. Pierwsze, co zrobiłem, to spłaciłem zaległy rachunek za prąd. Pamiętam minę żony, kiedy powiedziałem, żeby się nie martwiła, że już opłacone. „Skąd?” – spytała. „Odnalazłem trochę szczęścia” – odparłem. Nie kłamałem. To nie była praca, to było szczęście, ale opanowane, okiełznane. Kolejną wygraną, mniejszą, ale solidną, dołożyliśmy do remontu łazienki w mieszkaniu córki, która cały czas ciekła. Dla niej to był cud. Dla mnie – ulga, że wreszcie mogę coś dać, a nie tylko brać. Kasyno online vavada przestało być dla mnie miejscem ucieczki. Stało się… narzędziem. Dziwnym, ryzykownym, ale moim. Nie zarobiłem fortuny. Nie stałem się kimś innym. Nadal szukam stałej roboty. Ale te kilkanaście tysięcy złotych, które udało mi się wygrać przez te ostatnie tygodnie, pozwoliły nam odetchnąć. Kupiłem żonie nowy sweter, bo stary był już przerwany. Wnuczkowi – te klocki, o których ciągle marudził.Czy to mądre? Nie wiem. Pewnie nie. Ale w sytuacji, kiedy wszyscy mówią ci „nie”, a drzwi się zamykają przed nosem, znalezienie takiej… furtki, to coś niesamowitego. To dało mi nadzieję. I poczucie, że nawet stary wyga jak ja, może jeszcze złapać zadyszkę i przegonić pecha choć na chwilę. Teraz gram już bardzo rzadko, od święta. Bo znalazłem w końcu małą fuchę, dozorcę w bloku. Ale czasem, jak siądę wieczorem, to sobie myślę: kurcze, życie potrafi zaskoczyć. I czasem ta niespodzianka czai się tam, gdzie najmniej się jej spodziewasz. Nawet na ekranie komputera, w miejscu, o którym wcześniej myślałem tylko z pogardą. Trzeba tylko zachować zimną głowę. I pamiętać, że to tylko gra. Czasem jednak ta gra potrafi naprawdę pomóc stanąć na nogi.